zagubionych

wtorek, 17 lipca 2012

Lucyfer


Biel kartki powoli zapełnia się tekstem. Pisanie... Jej pismo, bardzo subtelne, przypominało wtedy cienkie nici rozpostarte miedzy kartka a stalówką pióra. Pisała list. Długi, klasyczny list. Dziwna sprawa... W tekście nie raz przewijały się słowa: „nienawiść”, „miłość”, „my”, „ona”, oraz „czerwony”. W pokoju unosił się zapach jej perfum. Charakterystyczna woń liści zielonej herbaty i cytryny.. Obok listu, na biurku otwarta butelka Whiskey. Litry przelanych łez, powoli przeistaczały się w tekst. Łza, po łzie, zmieniały się w litery. Stary radioodbiornik w kącie pokoju starał się wykrztusić z siebie dźwięki piosenki „Endless Sleep” - Jody`ego Raynolds`a. Na próżno. Kobieta wstała raptownie z krzesła, niemal łamiąc obcas swoich czerwonych szpilek. Czerwień w jej strou była bardzo wymowna. Czerwona szminka, czerwona torebka, czerwone buty, a wszystko jako dodatki do kruczoczarnej sukienki wzorem z lat 50 ubiegłego stulecia. A więc wstała szybko i podbiegła do hotelowej windy. Zjechała na 6 piętro i przeszła przez czerwony dywan wprost do pokoju 66. Wsadziła list w szparę między drzwiami a podłogą, przeszła korytarzem dalej aż do schodów przeciwpożarowych i dopiero tym sposobem opuściła budynek...
Mężczyzna wstał spokojnie z łóżka, podszedł do okna i spokojnie, popalając ekskluzywne kubańskie cygaro, obserwował kobietę w czerwonych szpilkach wsiadającą do autobusu komunikacji miejskiej. - Głupia! -Krzyknął ochrypłym głosem i zacisnął mocnej palce na szklance ginu, którą zdążył podnieść z szafki przy oknie. W tym samym momencie za oknem autobus komunikacji miejskiej z impetem uderzył w ścianę banku. Widząc to, mężczyzna uśmiechnął się do siebie i raptownie obrócił na pięcie Podszedł do drzwi, schylił się po kopertę z listem i gdy tylko ją dotknął, znal całą jego treść. Bez otwierania koperty. Podszedł do okna, cisnął kopertą w przestrzeń za nim, a gdy kula papieru opadała bezwładnie, mężczyzna sprawił że zapłonęła...
Odwrócił się ponownie od okna, wyjął z szafy sutannę, włożył ją na siebie i wyszedł do pracy...

***

Niebieskooki chłopiec pilnował młodszego brata w piaskownicy, kiedy u jego stóp wylądowała płonąca kula. Kula płonęła, ale nie spalała się. Wyglądała jak pomięta i podpalona koperta puszczona na wiatr. Lecz w pewnym momencie, w zarysach płomieni niebieskooki chłopiec dostrzegł dziwny blask. Jego oczy zmieniły kolor, a ten podniósł kulę, nie robiąc sobie żadnej krzywdy i umieścił ją w dłoniach młodszego brata. Ten błyskawicznie zajął się ogniem. Niebieskooki chłopiec wstał i odszedł powoli, zostawiając swojego płonącego brata na pastwę losu.
W wielkomiejskim zgiełku nikt nie usłyszał wrzasków palącego się dziecka. Nikt również nie zauważył Niebieskookiego, który na zwęglonych szczątkach brata uczynił ten sam znak, który pojawił się na kuli...

***
Mężczyzna w sutannie sunął ciężko główną nawa kościoła. Podszedł do pomnika starego biskupa, pod którym znajdowało się wejście do krypt. Żeby się tam dostać, trzeba mieć specjalne pismo, podpisane przez hierarchów kościoła. Nic jednak nie zdołało powstrzyma mężczyzny, żeby się dostać do środka. Odsunął kamienną płytę, która zdawała się być bardzo ciężka, bez wysiłku. Wszedł do środka. Tam zastała go wszechogarniająca ciemność i woń stęchlizny. Wyciągnął dłoń, mrugnął wymownie, i nad jego dłonią zapłonęła ognista kula, rozświetlając krótki dziesięciometrowy korytarz. Po pokonaniu tego odcinka znalazł się w okrągłym pomieszczeniu, w którym znajdowały się mogiły księży. Pomieszczenie to nazywano „Kryptą Główną” Mężczyzna rozejrzał się, zamknął oczy, pociągnął nosem i wiedział, ze właśnie znalazł coś, co szukał przez bardzo długi czas...

***

Niebieskooki wrócił z rodzicami do domu o czasie, w którym zazwyczaj spożywa się kolacje. Dostał od matki talerz ze swoim ulubionym daniem, jednak zdziwiony, strącił go gniewnie, i podszedł depcząc stopami kawałki szkła do lodówki. Wyciągnął z niej soczysty surowy stek, łapczywie pożarł go w całości i wbiegł do pokoju. Nie zapalał światła, bardzo dobrze widział w ciemnościach. Dostrzegał że dzieje się z nim coś bardzo dziwnego, że zmienia się, i ze coś podpowiada mu jak się zachować. Odłożył wszystkie myśli na potem, otworzył okno, i wyszedł na ulice. Wtem poczuł instynktownie że musi coś zniszczyć. Podniósł kamień z trawnika i cisnął z impetem w okno sąsiadów z nad przeciwka. Potarł palcem o palec czym wywołał płomień na swej ręce. Nie zastanawiając się nad genezą tego zjawiska, postanowił podpalić kolejnym sąsiadom samochód. Dziwnym trafem czynienie zła sprawiało mu niespotykaną przyjemność, a wszelkie poczucia moralności upadły raz na zawsze. Zegar ratuszowy wybił właśnie północ, a jego oczy zmieniły się nie do poznania. Zeszkliły się bielą, a tęczówka zjednoczyła się ze źrenicą. Jego włosy nieznacznie pociemniały, a głos nieco obniżył. Poczuł głód śmierci, i coś co umiał określić tylko „mianem pulsującego przeznaczenia” . Wrócił więc do domu, gdzie zastał swych rodziców śpiących. Coś podpowiadało mu, żeby ubrać się w garnitur, więc podszedł do szafy ojca, wyciągnął ów strój, założył na siebie, i kuchenny nóż zabrany wcześniej z kuchni wymierzył zatopił najpierw w ciele ojca, a potem w ciele matki. Wtem poczuł jakby pulsowanie w żyłach i poczucie spełnienia jakiego nigdy wcześniej nie doznał. W uszach czuł dudnienie.. W pewnym momencie szaleńczego odczuwania euforii w mieszkaniu pojawił się ów ksiądz. Tym razem bez sutanny, a w ubraniu ją przypominającym, jednak bez koloratki i przyozdobionym dziwnymi symbolami w niezrozumiałym języku. Mężczyzna wyciągnął pudełeczko, które znalazł po wieluset lat poszukiwań w kryptach kościelnych. Z nas pudełka samoistnie uniósł się przedmiot wyglądem przypominający odwrócony pentagram, który momentalnie rozbłysł, powiększył się, a następnie mocno osadził na torsie Niebieskookiego, wypalając się w skore. Niebieskooki czuł się najbardziej spełnioną istotą na świecie. Właśnie został obdarzony mocami samego Lucyfera, Został jego następcą, kiedy czas jego dobiegał końca. Następca Lucyfera, wybrany przez Boga.
Lucyfer znaczy „niosący światło” ....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz