zagubionych

piątek, 20 lipca 2012

Lustra


Niespokojny sen znowu został przerwany. Rafał wstał niemal bezszelestnie słysząc pukanie do drzwi. Rozejrzał się szybko po pokoju, chwycił przygotowaną uprzednio torbę z najbardziej przydatnymi przedmiotami i wyszedł przez okno. Przesunął się gładko po gzymsie i opadł na drogę. Cały czas zastanawiał się skąd mieli jego adres. Szedł szybkim krokiem, aby nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Po piętnastu minutach był już w sklepie z lustrami. O tak późnej godzinie nie miał szans żeby dostać się do środka legalną drogą. Z kieszeni wyjął wytrych i powoli otworzył drzwi. W pomieszczeniu było ciemno i cicho. Stary ścienny zegar z wahadłem połyskiwał w świetle księżyca wpadającym przez nieduże okno na przeciwko i wskazywał godzinę 3.33 -Świetnie! - pomyślał i podszedł do największego lustra. Wyjął z kieszeni ściereczkę i delikatnie wypolerował powierzchnię zwierciadła. Gdy skończył, wyprostował się, podszedł bliżej, zetknął się całym ciałem z lustrem i znalazł się po jego drugiej stronie. Świat po drugiej stronie zdawał się być bardziej wypłowiały, bardziej chłodny. Przetarł oczy i przyzwyczaił się do panujących wszędzie mroku... Wyjął powoli latarkę i włączył ją. Nikłe światło żarówki oświetlało drogę na kilka kroków do przodu. Po drugiej stronie lustra nie było sklepu. Świadczyły o tym drzewa powykrzywiane w różnych demonicznych kształtach. Drzewa bez liści, choć był środek wiosny. Spróchniałe konary. Rafał usłyszał ciche nierytmiczne kroki. Przestraszony wykonał niemal akrobatyczny skok w pobliskie krzaki. Jednak na nic ta sztuczka. Kroki nieustannie stawały się coraz głośniejsze. Oczywiste było, że ktoś nadchodzi. Poświecił latarką na około. Dojrzał w czeluściach mroku szarą twarz starszego człowieka zaoraną wieloma bruzdami. Człowiek podszedł do krzaka i Rafał zauważył, że ów człowiek chodzi o trzech nogach. Wypowiedział dziwnym przeszywającym głosem -Witaj! Wiedz, że nie jesteś tu mile widziany! - Po czym wyciągnął nóż i zatopił go w klatce piersiowej Rafała rozrywając aortę. Rafał padł bez tchu na ziemię...
Ciemność otaczała go od samego początku. Powoli otworzył oczy. Nic się niestety nie zmieniło. Uświadomił sobie że jest zamknięty w jakimś dziwnym miejscu, a w powietrzu unosi się zapach nadgniłych zwłok. Trumna. Leżał w trumnie, nieżywy, nadgniły od dwóch miesięcy. Próbował uwolnić się z pułapki. Szczęśliwym trafem trumna okazała się jedynie mocno nadwyrężonym pudełkiem ze starych spróchniałych desek. Masa zimnej ziemi zwaliła się na mocno nadwątlone ciało Rafała. Wygrzebał się wolno z trudem łapiąc oddech. Rozerwane nadgniłe płuca dawały o sobie znać... gdy wyszedł zdał sobie sprawę, ze stoi na środku wanny nagi z dziwnym przedmiotem przywiązanym do szyi. Poczuł mocne szarpnięcie, usłyszał chrzęst łamanego karku i zdał sobie sprawę z błogości swojej sytuacji. Przebywał po drugiej stronie lustra wiedząc, że tu może zdarzyć się wszystko. Wypłynął powoli na powierzchnię próbował rozeznać się w swojej sytuacji. Nie zauważył nic co pomogło by mu wydostać się z odmętów lodowatej ciemnej wody. Postanowił więc umrzeć znowu. Zachłysnął się wodą i machając szaleńczo kończynami zanurzył się głęboko w odmęty wód. Poczuł mimowolny skurcz ciała i raptownie otworzył oczy. Niespokojny sen znowu został przerwany. Rafał wstał niemal bezszelestnie słysząc pukanie do drzwi. Rozejrzał się szybko po pokoju, chwycił przygotowaną uprzednio torbę z najbardziej przydatnymi przedmiotami i wyszedł przez okno. Przesunął się gładko po gzymsie i opadł na drogę. Cały czas zastanawiał się skąd mieli jego adres. Szedł szybkim krokiem, aby nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi.
Gdy szedł zastanawiał się nad sensem swojego istnienia. Istnienia jako człowiek pół-umarły. Człowiek, który fizycznie żyje, jednak psychicznie czuje się nieswojo będąc samym sobą. Zaczepiła go dziewczyna. Zakapturzona niewysoka osoba, obdarzona najpiękniejszymi oczami jakie kiedykolwiek widział. -Przeprasza- powiedziała – jesteś tym kim jesteś, bo ja jestem tym, kim jestem dla tych co chcą żebym była? -zapytała nieśmiało. - Nie wiem. - odpowiedział. -Nie wiem kim jestem. Wiem czego pragnę, wiem czego nie chcę.
Chwyciła go mocno za rękę i powiedziała szeptem –Chodź za mną. Weszli do pomieszczenia w którym, wisiały niemal zmaterializowane marzenia Rafała. -Poznajesz? Zapytała wskazując je wszystkie. -Tak,wiem co to jest! Ale jak to... Skąd?.. Jak.. - Nie dała mu dokończyć. Przewróciła go plecami na ziemię i wgniotła swój ciężki but w jego głowę. Dookoła rozległ się trzask miażdżonej czaszki i chlupot rozchlapywanego mózgu... Potem nie było niczego. Rezygnacja z marzeń. Z najważniejszego z nich, Pustka. Nadzieja mówi, że po drugiej stronie lustra wszystko jest możliwe. Że po drugiej stronie lustra, poszczególne tkanki mózgu mogą połączyć się w całość raz jeszcze. Nadzieja matką głupich. Jestem głupi. Ale jestem nie po tej stronie..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz