zagubionych

środa, 6 listopada 2013

Adam Smys

W parku było kilka osób. W taka pogodę nikt raczej nie wychodzi na długo. Wilgotność powietrza i zimny przeszywający wiatr skutecznie odstraszały potencjalnych spacerowiczów. Adam przechodził przez park nerwowo zerkając na obecnych ludzi, ściskając między wargami kolejnego już papierosa. Nienawiść. Czul nienawiść. Powoli to uczucie dominowało nad smutkiem i żalem. Szedł szybkim krokiem praktycznie bez celu. Twarz miał wykrzywiona w grymasie. Każda sekunda egzystencji sprawiała mu ból. Wiedział dziś, że bezpowrotnie stracił coś, co tak bardzo cenił. Nie rozglądając się wszedł na ulice. Usłyszał tylko pisk opon i potem już tylko świdrująca cisze. Trwała bardzo długo i łączyła się z ciemnością która miał przed oczami. W ustach jakiś słodki smak. Niesamowity ból w biodrze był nie do zniesienia. Powoli starał się otworzyć oczy. Próżny trud. Nerwy nie przenosiły sygnałów z jego mózgu. A może przenosiły, a powieki były zepsute? Adam chciał to sprawdzić. Kolejna próba zakończyła się fiaskiem. Tak samo próby poruszenia ręka czy noga. Krew napłynęła mu do głowy. Był odcięty od wszelakich bodźców. Uświadomił sobie ze ból biodra poczuł jedynie w chwili kiedy wszedł pod samochód. Teraz natomiast nie czul nic. Poza klaustrofobicznym strachem. Wtem zrozumiał, że się topi. Ze woda zalewa mu płuca a on nic nie może na to poradzić. Zrozumiał ze w tym momencie jego mozg kreuje swoje własne bodźce. To się zdarza, kiedy jest odcięty od bodźców zewnętrznych. Otworzył oczy. Oślepiły go promienie słońca. Dryfował gdzieś w wodzie, czując zawroty głowy. Odwrócił się gwałtownie i zaczął płynąc do brzegu. Kiedy już stanął na dwóch nogach, pochylił się i wypluł cala wodę jaka zdarzył nabrać. Rozejrzał się w około. Plaża ciągnęła się przy całym brzegu od pawiej do lewej. Na wprost niego rozciągał się niski betonowy murek, który oddzielał plaże od uliczki. Nie duża droga z wydzielonym chodnikiem i ścieżka rowerowa. Podszedł do wyjścia i wyszedł na drogę. Nigdzie nikogo nie było. Zorientował się, ze na reku ma zegarek, który cały czas działał, mimo zanurzenia go w wodzie. 5.15. Wcześnie rano. Nic dziwnego ze nikogo nie było. Wytężył wzrok. Nigdy nie był  w tym miejscu, mimo wszystko poznawał je. Z jakiegoś niejasnego powodu Adam wiedział do jakiego z wielu podobnych do siebie białych domków z ogródkiem ma się kierować. Kiedy stanął pod drzwiami, z sąsiedniego domku wyszedł mężczyzna. Podniósł rękę w geście przywitania i powiedział -dzień dobry panie Smys!  Adam raczej w odruchu, niż świadomie również podniósł dłoń i odpowiedział- dzień dobry panie Uajt! -mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie i rozpoczął koszenie trawy przed domkiem. Adam nie miał pojęcia skąd zna nazwisko mężczyzny. Nie zamierzał jednak tego roztrząsać. Złapał za klamkę i wszedł do domu. - To Ty kochanie? - z góry dobiegł go znany głos, który był ostatnia rzeczą jakiej się spodziewał. - wróciłeś z zakupami? - zapytała kobieta. - tak- odpowiedział mechanicznie i spostrzegł, ze w ręce trzyma torbę ze świeżymi pieczywem i warzywami. - chodź, nie stój tak jak kolek tam w korytarzu.
Zakupy postaw na stole w kuchni i chodź do mnie na górę. - usłyszał znowu głos kobiety. Głos, który działał kiedyś jak balsam na jego serce. Zdjął buty, postawił zakupy na stole i powoli wszedł po schodach, nie wiedząc czego się może spodziewać. Znalazł ja w garderobie przy sypialni. Wyglądała inaczej niż ją zapamiętał od ostatniego spotkania. Wyglądała łagodnie i była piękna jak zawsze.  W czym ci mogę pomoc kotku? - słowa same wyszły mu z ust. -Chciałam żebyś zapiał mi sukienkę - odpowiedziała słodkim tonem Karolajn. Adam podszedł do niej i szybkim ruchem ręki zapiął zamek. Odwróciła się do niego przodem i poraziła promienistym uśmiechem. Wyglądała niesamowicie. W zwykłej niewyjściowej sukieneczce. Był pewien, że tylko ona może wyglądac nieziemsko w tak
bardzo zwykłym ubraniu. -Chodź na dół, zjemy śniadanie - szepnęła mu zalotnie do ucha. Adam zszedł za nią powoli po schodach i przetarł oczy ze zdumienia. Na stole w kuchni przygotowane było śniadanie. Domowe grzanki z masłem i gorąca, parująca kawa. Nie miał pojęcia w jaki sposób to wszystko pojawiło się na stole. Był więcej niż pewien, że jak wchodził na górę, nic takiego tam nie było. Usiedli naprzeciwko siebie. - Jedz Adaś, jedz. - powiedziała ciepłym tonem Karolajn, chwytając filiżankę z kawą. - Wyglądasz jakoś dziwnie. Źle spałeś? - zapytała go. Skołowany Adam nie miał pojęcia co odpowiedzieć. Cały czas wydawało mu się, ze śni. I wcale nie uważał że to zły sen. Czuł się dziwnie swojsko i bezpiecznie. - Nie wiem. Jakoś tak... - odmruknął jej nieskładnie i uśmiechnął się. Kobieta odwzajemniła uśmiech odsłaniając piękne zęby i pocałowała go. Ciepło rozeszło się od warg po całym ciele Adama. Mózg niestrudzenie produkował serotoninę. Adam
chwycił Karolajn za rękę i wybiegli z domu. Słońce było dokładnie na środku nieba, pięknie rozrzucając promienie po całym miasteczku, mimo faktu, ze kilka chwil wcześniej był wczesnych ranek. Adam zdawał się nie zauważyć tego faktu. Uśmiechając się do wszystkich ludzi biegł pół kroku przed Karolajn. Nigdy wcześniej nie był w tym mieście, ale wszystkie miejsca dokładnie znał i wiedział dokąd biegnie. Usiedli na ławce pod starym dębem dysząc z wysiłku i uśmiechając się do siebie. W tym momencie to Karolajn przejęła inicjatywę. - Kocham cię. - powiedziała do Adama patrząc prosto w jego niebieskie oczy. - Kocham cię i chciałabym, żebyś został tu ze mną. Czy ty również mnie kochasz i zostaniemy tu razem już na zawsze? -jej spojrzenie świdrowało jego czaszkę. Czuł ból z tyłu głowy, ale wiedział jaka jest odpowiedź. - Tak! - wyszeptał do niej, i przytulił mocno do siebie.
    Doktorze! Tracimy go!- krzyczała pielęgniarka oiomu. Na oddziale zapanował zgiełk. Dźwięki defibrylatora. Po kilkunastu minutach już tylko długi, jednostajny dźwięk EKG, świdrował uszy obecnym przy reanimacji.

2 komentarze:

  1. Krótkie opowiadanie ale miało jak dla mnie w sobie to coś. Wspaniale piszesz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje serdecznie. Twoja opinia jest pierwszą opinią /obcej/ osoby, także szczególnie się ciesze, że się podoba. Cały czas pracuje nad stylem i poprawnością techniczną moich tekstów. Z pewnością zajrzę do Ciebie. :)

      Usuń