zagubionych

czwartek, 27 lutego 2014

Ogrodniczy

Ogrodniczy nie mógł spać. Męczyła go straszliwa zgaga, księżyc nieznośnie dobijał się do okna swoją pełnią i szczekał pies, a duże to było zwierze. Owczarek niemiecki. Godzina 3.33 - No pięknie - powiedział do siebie Ogrodniczy, patrząc na stojący na szafce zegarek. - Trzecia trzydzieści trzy czyli w pół drogi z Szatanem. -  Mężczyzna wstał z łóżka. Pies ujadał coraz głośniej. - Zamknij się głupa suko! - Rzucił do niej Ogrodniczy. Pies zmilkł jakby dotknięty magicznym zaklęciem i spojrzał wilgotnymi smutnymi oczami. - Oj ja tylko żartowałem piesku - powiedział mężczyzna łagodnym tonem po czym zerwał się z łóżka i przytulił psa do siebie. Ogarnął go smutek, że odezwał się w ten sposób do jedynej żywej materii w tym miejscu. Ogrodniczy mieszkał w niewielkiej chatce pośrodku wielkiego ogrodu. Wielkiego nieżywego ogrodu. Nic nie chciało rosnąć. Powysychane drzewa, bezlistne krzaki, straszące bezwstydnie nagimi gałęziami. Piach, pył i posucha. I na środku tego przybytku niczego, stara chatka, z odpadającym tynkiem odsłaniającym marchewkowe cegły. Ogrodniczy mieszkał tam od zawsze. Prawdę powiedziawszy nie wie jak tam się znalazł. Załóżmy, ze po prostu był. Pocałował psa w czubek głowy, a ten rozpromienił się i zaszczekał z wdzięcznością.
 - No cóż C, nie możemy spać, to weźmiemy się do pracy, prawda? - Popatrzył na psa, jakby oczekiwał odpowiedzi. Jednak nie doczekawszy się, założył płaszcz na koszulę nocną, zapalił lezący na kredensie kaganek i chwyciwszy go mocno otworzył ciężkie skrzypiące drzwi. Wyszedł na dwór. Nie było zimno. Nie było wiatru. Jak zawsze. Jedna i ta sama temperatura. W Ogrodzie było tak od początku. Albo inaczej. Tam nic nie było. Jedyne co się zmieniało to pory dnia. Dzień i noc, dzień i noc. I tak w koło.Ogrodniczy założył stare kalosze stojące pod ściana. Nie żeby potrzebował. Raczej pro forma, bo taki regulamin przyjął. Następnie chwycił duże metalowe nożyce, leżące na parapecie po zewnętrznej stronie i ruszył w kierunku martwych kikutów. Wysunął rękę w której trzymał kaganek i oświetlał sobie drogę. W drugiej ręce trzymał nożyce i udawał, że przycina nieistniejące liście. Tak wyglądała jego praca. Ogrodniczy wiedział, że tak naprawdę nie musi robić nic i nawet próbował przez jakiś czas, jednak na dłuższą metę nie był w stanie. Udając ze pracuje organizował sobie jakieś zajęcie. Pies zaszczekał niespokojnie w oddali. Ogrodniczemu przeszedł dreszcz przez kark. C się nigdy tak nie zachowywała. Teraz jakby wyczuwała czyjąś obecność. Mężczyźnie zrobiło się wyraźnie chłodniej. Postanowił odłożyć markowane ścinanie liści na później i wrócić do C która zaczynała skomleć. Ścisnął mocniej nożyce, odwrócił się na pięcie i ruszył. Wszedł do chaty i oniemiał. Na jego łóżku siedziała zamaskowana postać. Ogrodniczy nie wiedział jak zareagować. Jego ciało było sparaliżowane. C skamlała i szczekała na intruza. On jednak siedział niewzruszony na łóżku ogrodniczego. - Zostajesz zwolniony. - powiedział zamaskowany mężczyzna spokojnym tonem. Ogrodniczemu ze zdziwienia rozszerzyły się źrenice.- Zostajesz zwolniony na mocy Dekretu i możesz opuścić Ogród. Dzisiaj drzwi się przed Tobą otworzą. Jest jednak jeden warunek. Pies zostaje. Zostaje ze mną, jeśli mamy być dokładni. Zajmuje pana miejsce. - Co? To niemożliwe. Skąd pan się tu wziął? Co to ma znaczyć? Psa nie zostawi nigdy! - odpowiedział szybko, rozpraszając przy tym  plwocinę w powietrze. - Prozę pana. O tym skąd ja się tu zwiałem niestety nie mogę panu powiedzieć. Wszystko jest na papierze, a teraz proszę za mną, razem z psem odprowadzimy pana do bram Ogrodu. - To nie jest zwyczajny pies! To moja C - pomyślał Ogrodniczy. Ale w głowie miał już plan. Dlatego dał się poprowadzić Zamaskowanemu mężczyźnie. Kiedy szli, on markował obcinanie liści nożycami. Kiedy stanęli pod bramą zamaskowany mężczyzna odwrócił się od ogrodniczego i dał znak do otwarcia bramy. Ogrodniczy sprytnie to wykorzystał i pchnął nożycami w zamaskowanego mężczyznę. Ostrze przeszło na wylot z klatki piersiowej. Zamaskowany mężczyzna zawył. Ogrodniczy przekręci nożyce w jego ciele. Mężczyzna skonał w męczarniach. Krzyk zamaskowanego mężczyzny zwrócił uwagę strażnika na wieżyczce, który jednym naciśnięciem spustu, wyeliminował Ogrodniczego. Celny strzał w głowę i jego truchło zwaliło się bezładnie obok C, która zdawała się obserwować sytuacje. Brama ogrodu otworzyła się w końcu. I jedyną żywą materią, która opuściła ogród była C. Ogród niedługo potem zamknięto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz